Polica 13.06.2020

Polica 13.06.2020.

Po raz pierwszy od ponad trzech miesięcy mogliśmy się zebrać i wspólnie wyjechać na wycieczkę. Skorzystaliśmy z tej możliwości chętnie, choć niezbyt licznie. Pomyśleliśmy o wyjściu w pasmo Polic, bo taka wycieczka nie mogła być zrealizowana 31. maja.

Od rana towarzyszyła nam piękna, słoneczna pogoda. Gdy zajechaliśmy na Przełęcz Lipnicką okazało się, że tłum turystów rusza stąd w kierunku Babiej Góry. My, pod wodzą Krystiana, skierowaliśmy się w przeciwną stronę. Przez Syhlec doszliśmy na Cyl Hali Śmietanowej, gdzie była okazja do krótkiego odpoczynku i spojrzenia na majestatyczną Babią Górę, dalej Pasmo Jałowieckie, Pilsko, Romankę, jeszcze dalej pasmo Baraniogórskie Beskidu Śląskiego a bardziej na północ – Beskid Mały. Słońce przygrzewało, widoki były wspaniałe – chwila na polanie była rozkoszna. Po nieco dłuższej przerwie ruszyliśmy dalej – przez Policę (1369 m npm) doszliśmy do Jasnej Góry (1239 m npm – nie tej z klasztorem) i tu znów była okazja do podziwiania widoków. Stąd było już całkiem blisko do schroniska PTTK na Hali Krupowej (tak się nazywa, choć naprawdę jest zlokalizowane na Hali Kucałowej a do Krupowej jest stąd około 1 km).

W schronisku było sporo turystów, wkrótce okazało się, że w większości członków wycieczki zorganizowanej przez PTTK w Oświęcimiu. Trzeba było stanąć w kolejce, ale przecież w schronisku należy się posilić i uzupełnić płyny w organizmie. Zresztą na tym polega przyjemność wędrowania po górach, że po wymagającej wysiłku trasie odpoczywa się w gościnnych progach schroniska. I to było bardzo przyjemne.

Ale wreszcie trzeba było pójść dalej. Żeby zbyt szybko nie żegnać się z górami postanowiliśmy wejść jeszcze na Okrąglicę. To nieco w bok od planowanej trasy zejścia, ale warto nadłożyć drogi, żeby dojść do zbudowanej na tym szczycie Kaplicy Matki Bożej Opiekunki Turystów. Jest tu okazja do chwili zadumy i wspomnienia tych, którzy odeszli.

No i teraz pozostało już tylko zejście do Sidziny Suchej Góry. Ja wolę podchodzić, ale trudno, jak się gdzieś weszło, to trzeba zejść, choć to może i mniej przyjemne. Po drodze znów mijaliśmy się z bratnią grupą z Oświęcimia. Na parkingu czekał już na nas bus, który szybko i sprawnie dowiózł nas do domu.

Po wielu tygodniach przymusowego bezruchu to była trasa w sam raz – niezbyt długa i męcząca a dodając do tego piękną pogodę otrzymaliśmy doskonały dzień oddechu od przygnębiającej atmosfery epidemii.

KP.