Hrebienok – lodowa świątynia 23.02.2020

Hrebienok – Tatrzańska Lodowa Świątynia 23.02.2020.

Już w ubiegłym roku zorganizowana została wycieczka pod identycznym hasłem i bardzo się podobała, więc postanowiliśmy ją powtórzyć. I znów zebrało się dużo chętnych.

W niedzielny ponury poranek wyjechaliśmy z Chrzanowa, licząc na to, że po słowackiej stronie Tatr nie będzie padał deszcz. I tak też się stało. W Starym Smokowcu niebo było zachmurzone, ale góry były widoczne prawie do szczytów i nic nie padało. Świetnie, ruszamy więc, najpierw kolejką terenową na Siodełko (to polska nazwa miejsca, zwanego popularnie po słowacku Hrebienok). Tu kilka osób zostało planując spacer według własnego pomysłu, pozostali ruszyli w głąb Doliny Zimnej Wody. Wkrótce minęliśmy Chatę Bilika i opuszczaliśmy się dalej. Udeptany śnieg na wąskiej, pochyłej ścieżce zmuszał do uwagi przy schodzeniu, nawet jeśli ktoś miał raki i kijki. Na dnie doliny dotarliśmy do Długiego Wodospadu a niedługo potem podziwialiśmy Wielki Wodospad. Po krótkim odpoczynku przy Rainerowej Chatce szliśmy dalej, teraz już powoli wznosząc się i minęliśmy kolejny – Wodospad Olbrzymi. Jeszcze dwadzieścia minut marszu i dotarliśmy do Chaty Zamkovskiego (tak nazywał się budowniczy i pierwszy właściciel schroniska). Tu zatrzymaliśmy się na nieco dłuższą przerwę dla wzmocnienia się, i przeczekania: pogoda na chwilę nieco się popsuła – zaczął padać drobny deszcz. Po odpoczynku zebraliśmy się do grupowego zdjęcia (już przestało padać) i rozpoczęliśmy zejście. Niedaleko od schroniska zauważyłem lisa: najpierw siedział chwilę na środku ścieżki (akurat nikt nie przechodził) a potem podszedł w moim kierunku, usiadł na skraju ścieżki około 3 m ode mnie i pozował do zdjęć … a może czekał na poczęstunek. Doszło jeszcze kilka osób, też fotografowały liska a on nic sobie z tego nie robił.

Niebo pokrywały coraz gęstsze i niższe chmury, trzeba było schodzić nieco spieszniej. Na Hrebienoku weszliśmy pod kopułę osłaniającą Tatrzańską Świątynię Lodową. Tym razem z bloków lodu o łącznej masie ponad 225 ton 18 rzeźbiarzy stworzyło arcydzieło oparte na motywach paryskiej katedry Notre-Dame. Ładne. A dodatkową atrakcją był koncert duetu Sunny Moon wykonującego sympatyczną muzykę rozrywkową. Gitarzysta wspomagał się gadżetami elektronicznymi a wokalistka mimo mrozu nie żałowała gardła i było to całkiem przyjemne. Nawet porywało do tańca. Wyobraźcie sobie taniec w ciężkich górskich butach na wykładzinie imitującej krótką trawkę. Da się !

Kiedy wyszliśmy spod kopuły po koncercie deszcz padał już całkiem konkretnie. Nie pozostało nic innego jak zjechać kolejką do Starego Smokowca. Tam, ponieważ do umówionej pory odjazdu zostało kilkadziesiąt minut, głodni poszli się posilić. Krótko przed uzgodnioną godziną wszyscy byli na pokładzie autokaru i ruszyliśmy do domu. Cały czas padał intensywny deszcz i cieszyliśmy się, że w górach mieliśmy całkiem przyzwoitą pogodę. Tradycyjne korki na Zakopiance udało nam się ominąć – wybraliśmy drogę przez Jabłonkę i Zawoję. Do Chrzanowa dotarliśmy zmęczeni (w wycieczce uczestniczyli raczej turyści spacerowi niż górscy) ale bardzo zadowoleni z przyjemnego dnia. A w Chrzanowie cały dzień padał deszcz.

KP.