Relacje 2024

Spacer szlakiem historii Chrzanowa 20.01.2024.

Na kolejny spacer pod wodzą Jurka – tym razem szlakiem historii Chrzanowa – przed biurem Oddziału PTTK zebrało się 16 osób. Pierwsze kroki skierowaliśmy na Rynek, gdzie Jurek opowiedział o początkach miasta. Potem, na dawnym Placu Estery przypomniał historię osiedlenia żydów w Chrzanowie i istniejącą tu niegdyś synagogę a pod Pomnikiem Zwycięstwa i Wolności wydarzenia, które upamiętnia ten obelisk. Urozmaiceniem były wspomnienia uczestników spaceru związane z budową i odsłonięciem monumentu.

Następnym punktem na naszej trasie był kościół św Mikołaja, gdzie, oprócz jego historii poznaliśmy także fakty związane ze Służebnicą Bożą Janiną Woynarowską. Po przejściu ulicą Mickiewicza zatrzymaliśmy się przed budynkiem Muzeum im. Ireny i Mieczysława Mazarakich, gdzie prowadzący opowiedział o historii tej instytucji i jej patronach – inicjatorach powstania.

Przystanek przed Domem Urbańczyka był następną okazją do opowieści o różnorodnej działalności Muzeum. Przy okazji dowiedzieliśmy się także co-nieco o Alei Henryka, historii jej powstania. Jeszcze raz wspomniany został Henryk Loewenfeld, który przekazał grunt pod Aleję.

Nieco dalej – przed budynkiem Towarzystwa Zaliczkowego – usłyszeliśmy o Adamie hr. Starzeńskim, który był przez pewien czas dyrektorem tej instytucji a oprócz tego człowiekiem o wielostronnych zainteresowaniach i talentach, pamiętanym, między innymi, jako twórca rezerwatów przyrody w swoich dobrach oraz zapalony kolekcjoner okazów flory i fauny afrykańskiej.

Przed Białym Dworkiem (Al. Henryka 24), gdzie przez lata mieszkała Janina Woynarowska Jurek jeszcze raz wspomniał jej losy a potem funkcjonującą w tym miejscu przez lata popularną cukiernię Kozery i jednego z jej pracowników, który później sam rozwinął na szeroką skalę produkcję cukierniczą znanego jako Ptyś.

Przed budynkiem SP 3 była okazja do wspomnień o początkach edukacji w Chrzanowie a kilka kroków dalej o klubie młodzieżowym Szkrab, którego jednym z założycieli i przez pewien czas kierownikiem był Jurek.

Po przejściu pod Dwoma Mostami zatrzymaliśmy się przed bramą Kierkowa (tak lokalnie nazywamy kirkut, czyli cmentarz żydowski). Tu należało, oczywiście, opowiedzieć o jego historii, o znamienitym rodzie Halberstamów, którego liczni przedstawiciele spoczywają w ohelu na cmentarzu. Tuż za murem Kierkowa odwiedziliśmy odnowiony niedawno cmentarz z I Wojny Światowej nr 445.

Potem, na ulicy Świętokrzyskiej Jurek wspomniał nieistniejący dziś kościół św Krzyża, od którego ulica wzięła swoją nazwę a dalej upamiętnioną obeliskiem egzekucję rodziny żydowskiej oskarżonej przez hitlerowców o nielegalny wypiek chleba.

Jeszcze kilka słów na ulicy 3 Maja o dawnej jatce koszernej i wkrótce docieramy znów na ulicę 29. Listopada, gdzie funkcjonuje biuro Oddziału PTTK. Prezes pokazał gest i zaprosił uczestników spaceru na kawę, herbatę i coś słodkiego. Przy poczęstunku była okazja do wspomnień o naszej indywidualnej historii Chrzanowa. Warto było wybrać się dziś na ten spacer. A będą następne !

KP.

Bochnia 14.01.2024.

Lata lecą, kadra nam się starzeje, postanowiliśmy więc zaprosić do współpracy młodych adeptów fachu pilotarskiego wraz z ich pomysłami na organizację wycieczek. Na początek w tym roku zaprezentował się Kacper z propozycją wycieczki do Bochni.

Kopalnie soli jest atrakcją na skalę światową, więc propozycja, uzupełniona o zwiedzenie bazyliki św Mikołaja i cmentarza żydowskiego, spotkała się z zainteresowaniem.

Zaczęliśmy od kopalni. Nasza, dość spora grupa, została podzielona na dwie podgrupy, by zgodnie z panującymi w kopalni zasadami zapewnić bezpieczeństwo i prawidłowy przekaz przewodnicki. Zjechaliśmy windą do podziemi, kawałek przeszliśmy, większy kawałek przejechaliśmy kolejką i rozpoczęliśmy zwiedzanie. Przejście przez korytarze i komory z ciekawymi opowieściami przewodniczki, urozmaicone prezentacjami multimedialnymi jest interesujące i kształcące. Trasa doprowadza do dużej komory, w której można odpocząć, zjeść coś i wypić, kupić pamiątki, skorzystać z toalety, pograć w piłkę, piłkarzyki a nawet przenocować (kiedy się zarezerwuje taką wersję). Widać tu dbałość o klienta. Możliwe są także bogatsze wersje zwiedzania, niektóre wymagające sprawności i pewnego wysiłku. Ale nam to, co zobaczyliśmy, w zupełności wystarczyło.

Po wyjeździe na powierzchnię przejechaliśmy autokarem w pobliże parku miejskiego, skąd już niedaleko do bazyliki św Mikołaja. Świątynia ta, wybudowana w połowie XV w. na miejscu wcześniejszej, która spłonęła, o bryle gotyckiej i barokowym wnętrzu jest chlubą Bochni. Wystój kaplicy św Kingi został zaprojektowany przez Jana Matejkę w latach 80 XIX w.

Z kościoła przeszliśmy na bocheński Rynek i tu rozproszyliśmy się, by skorzystać z usług któregoś z lokali gastronomicznych.

Po przerwie przeszliśmy na wzgórze Krzęczków, gdzie przed bramą kirkutu oczekiwała nas już przewodniczka z Muzeum w Bochni, by oprowadzić nas po cmentarzu. Wiedząc, że przybywamy z Chrzanowa przygotowała specjalnie opowieść o spoczywających na cmentarzu osobach związanych z naszym miastem. Najważniejszą z nich jest Aszer Majer Halberstam – wielce zasłużony dla kahału w Bochni rabin, którego dziadek, ojciec, stryjowie i kuzyni żyli i działali w Chrzanowie a pochowani są w ohelu rodziny Halberstamów na chrzanowskim Kierkowie. Związków personalnych między Chrzanowem a Bochnią podała nam przewodniczka więcej. Zatrzymaliśmy się także przed grobami żołnierzy pochodzenia żydowskiego walczących w I Wojnie Światowej. Cmentarz wojenny nr 313 jest zlokalizowany na terenie kirkutu. Na koniec przystanęliśmy przy miejscu upamiętnienia ofiar Holokaustu pochodzących z Bochni i okolic.

I to był już ostatni punkt programu tej wycieczki, pozostało nam tylko przejść na parking, gdzie podjechał nasz autokar i wrócić do Chrzanowa.

To była ciekawa wycieczka, dobrze przygotowana i poprowadzona przez Kacpra.

KP.

Morskie Oko ? 07.01.2024.

Zwykle na początku stycznia wyjeżdżamy w Tatry, by pójść nad Morskie Oko. Tak było i w tym roku. Pełni entuzjazmu wyjechaliśmy z Chrzanowa oczekując pięknego dnia nad najpopularniejszym tatrzańskim stawem. Niestety nie było nam to dane (z niewielkim wyjątkiem). Wszystko szło dobrze przez zdecydowaną większość trasy, aż krótko przed rondem na Wierchu Porońcu Jurek zatrzymał autokar i stwierdził, że ze względu na awarię, nie może nas dowieźć do celu. Byliśmy w takim miejscu, gdzie pozostała nam tylko jedna możliwość: przejście na Rusinową Polanę i wejście na Gęsią Szyję. Taką właśnie propozycję przedstawił prowadzący w tym dniu Adam. No to poszliśmy za nim. Dwie zdeterminowane uczestniczki postanowiły pójść jednak do Palenicy Białczańskiej i dalej do Morskiego Oka (to ten niewielki wyjątek). I zrealizowały ten plan.

Pozostali doszli dość szybko na Rusinową Polanę. Tu zwykle warto się zatrzymać, by podziwiać rewelacyjne widoki roztaczające się z tego miejsca. My też się zatrzymaliśmy, jednak widoków nie było – góry otulały chmury. Pocieszaliśmy się tylko, że na drodze do Morskiego Oka i nad nim też nic nie widać. Po chwili większość ruszyła za Adamem w kierunku szczytu Gęsiej Szyi a pozostali – w kierunku kaplicy Matki Bożej Jaworzyńskiej na Wiktorówkach. Tu można było odwiedzić symboliczny cmentarz z tablicami upamiętniającymi ofiary gór, uczestniczyć we mszy świętej, ogrzać się i napić herbaty w sali pod kaplicą. Kiedy zdobywcy Gęsiej Szyi (ze szczytu również prawie nic nie widzieli) dotarli do kaplicy mieli także czas na herbatę i odpoczynek.

I wreszcie rozpoczęliśmy zejście do Zazadniej. Otrzymaliśmy już informację od Jurka, że po wielu trudach naprawił usterkę i może po nas podjechać. Po zejściu do drogi poczekaliśmy chwilę i wkrótce zajęliśmy miejsca w autokarze. Powrót do Chrzanowa odbył się bez przygód.

Wycieczka nie przebiegła zgodnie z programem, ale i tak, według mnie, była udana. Zawsze warto wybrać się w góry a zatłoczona droga do Morskiego Oka nie jest atrakcyjniejsza od dojścia na Gęsią Szyję.

KP.

Powitanie Nowego Roku – Potrójna 01.01.2024.

Od kilkunastu lat już witamy Nowy Rok w górach. W tym roku wybraliśmy się na Potrójną. Zanim jednak tam trafiliśmy musieliśmy dojechać do Przełęczy Kocierskiej i podczas tej drogi pogoda nie nastrajała nas optymistycznie – ciągle padał deszcz. Na szczęście nieco wyżej deszcz zamienił się w śnieg i po wyjściu z busa na przełęczy mogliśmy cieszyć oczy wspaniale ośnieżonym lasem. No i znacznie przyjemniej idzie się w pruszącym śniegu niż w deszczu.

Droga z Przełęczy Kocierskiej na Potrójną jest niezbyt długa i bez większych podejść – w sam raz na przedpołudnie po balu Sylwestrowym. Nie ma tam też polan, z których można by podziwiać rozlegle widoki – no i dobrze, bo i tak chmury okrywały wszystko. Na szczycie Potrójnej (884) przystanęliśmy na krótką chwilę, by zrobić kilka zdjęć – naszej grupy, bo otoczenia nie było widać. Stąd już tylko kilka kroków pozostało do Chaty na Potrójnej. To sympatyczne prywatne schronisko, w którym można ogrzać się, wypić coś ciepłego, zjeść a nawet przenocować. Ale my ograniczyliśmy się do kawy, herbaty lub kakao i miejscowych, znakomitych drożdżówek. No i był toast za pomyślność w Nowym Roku.

Posiedzieliśmy tam dłuższą chwilę, było miło w cieple i w sympatycznym towarzystwie starych znajomych z turystycznych szlaków. I to jest chyba najważniejsze w tym naszym wędrowaniu po okolicach bliskich i dalszych: wspaniałe towarzystwo.

Powrót tą samą drogą znów pozwolił na przewentylowanie płuc świeżym, górskim powietrzem. Do domu wróciliśmy odświeżeni, w świetnych humorach i z nadzieją na wiele ciekawych wypraw w Nowym Roku 2024.

KP.